underek
Moderator
Dołączył: 08 Kwi 2006
Posty: 1569
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Lędziny Płeć:
|
Wysłany: Nie 13:37, 09 Gru 2007 Temat postu: |
|
|
oto bardzo fajny artykuł o F.de Boerze, który obecnie jest trenerem grup młodzieżowych w Ajaxie:)
Frank de Boer
Frank de Boer w barwach Ajaksu Amsterdam w sezonie 1995/96
Frank de Boer w barwach FC Barcelona
Frank de Boer w barwach Galatasaray
Frank de Boer w meczu Holandia - San Marino
Osobowości i przebieg karier braci de Boer stanowią kolejny przykład na to, że bliźniaki jednojajowe wcale nie stanowią idealnych kopii, nawet jeżeli ich bliscy oraz dalsze otoczenie uczynią wszystko, aby wspólnie dzielili swój los.
Bliźniacy Frank i Ronald de Boerowie początki futbolowej kariery mieli wspólne. Dorastali w małej miejscowości Grootenbroek na północy Holandii. Jak to często wśród gwiazd futbolu bywa, piłkarskiego bakcyla zaszczepił w nich ojciec, Cees, gracz miejscowego klubiku "De Zouaven", z czego oczywiście nie bardzo zadowolona była mama malców: "Kopaliśmy futbolówkę po całym domu, a matka strofowała nas obawiając się, że zrzucimy doniczki z parapetów. A nas interesował tylko futbol" - wspominał wieloletni kapitan Pomarańczowych. Jak nietrudno zgadnąć w klubie tym chłopcy zaczęli szlifować swój talent, który okazał się być na tyle nieprzeciętny, że pozwolono im, zaledwie siedmiolatkom, rozegrać swój pierwszy mecz w drużynie B "Zouaven" (doborowe oddziały piechoty uformowane w Algierii w 1831). I co z tego wynikło? "Wygraliśmy w tym meczu 10:0 - strzeliliśmy z Ronaldem po pięć bramek! Grałem na lewym skrzydle, a brat w środku pomocy. Byliśmy centrum wydarzeń w tym spotkaniu - pozostałych dziewięciu zawodników zupełnie się nie liczyło. Kibice poznali się na naszym talencie, więc dość szybko zaczęliśmy grać w pierwszym składzie, wychodząc na boisko w drugiej połowie i popisując się swoimi umiejętnościami" - nieskromnie wyznaje Frank de Boer. Szybko więc okazało się, że skromny małomiasteczkowy klub stawał się za ciasny dla piłkarsko uzdolnionych Franka i Ronalda.
Już jako dwunastolatkowie wywęszeni zostali przez "zwiadowców" szlifierni diamentów Ajaxu Amsterdam - Voorland (Przylądek). Wzięli wtedy udział w turnieju piłkarskim, w którym naprzeciw siebie stanął futbolowy narybek północnego dystryktu Niderlandów i dystryktu amsterdamskiego. Niestety, musieli poczekać jeszcze dwa lata, bo ich ojca tynkarza nie stać było na dowożenie bliźniaków na treningi Ajaxu. Chłopców interesowała tylko piłka. "Za szkołą za bardzo nie przepadaliśmy. Na zadania domowe ledwie rzucaliśmy okiem i "Dobra, starczy na dziś, idziemy pograć w piłę!". Zapał młodego Franka i Ronalda podsycał dodatkowo pełniący podówczas w amsterdamskim klubie funkcję trenera młodzieżówki Louis van Gaal, który, jak to się szczęśliwie złożyło mieszkał poza stolicą Kraju Tulipanów i to w dodatku w tym samym kierunku co de Boerowie, więc często podwoził ich na treningi, kiedy ojciec chłopaków nie mógł. W czasie drogi rozmawiali tylko o futbolu.
Frank nie od razu grał jako obrońca. Co więc skłoniło go do rezygnacji z pozycji lewego pomocnika, o wiele bardziej przecież cenionej zarówno przez samych piłkarzy, jak i fanów, bo dającej więcej okazji do pokonania bramkarza przeciwnika? Odpowiedź jest prosta: "W systemie gry, którym wtedy graliśmy boczni obrońcy wypełniali także zadania ofensywne na skrzydłach, a skraj pomocy miał tylko oczyszczać drogę ich szarż. Miałem więc coraz mniejszy kontakt z piłką. Sprawa stała się na tyle poważna, że ojciec poprosił o zmianę mojej pozycji, abym po prostu nie odwykł od piłki. Tak więc przeniosłem się do linii defensywy, choć czasami grywałem na środku".
Powoli więc kształtuje się piłkarska osobowość Franka de Boera, nowoczesnego obrońcy, którego atutów nie stanowi jedynie arsenał destrukcyjnych technik obronnych: agresywne krycie, długie wykopy poza własne pole karne i tym podobne, lecz zdolność wymanewrowania przeciwnika, eleganckiego przechwytu piłki i włączania się do akcji zaczepnych. "Doświadczenie z gry w ataku nauczyło mnie umiejętności "kiwania się" pod własnym polem karnym. To chyba jedna z moich największych zalet - wszyscy chyba wolą takich opanowanych defensorów, którzy nie wybijają za każdym razem piłki na oślep. Dzięki grze na skrzydle zyskałem także umiejętność przeglądu pola gry". Z czasem doszła także niezwykle cenna umiejętność skutecznego wykonywania rzutów wolnych. W pierwszej drużynie Ajaxu Frank zadebiutował rok później niż brat, 21 września 1988 w meczu przeciwko Zwolle. Nie był to jednak wymarzony występ: "Graliśmy ze Zwolle, typowym chłopcem do bicia. W meczu z tym samym zespołem rok wcześniej po raz pierwszy pokazał się Ronald, strzelając nawet bramkę. Wygrali wtedy 6:4. A ja przegrałem 4:1. Byłem zdenerwowany, a jakże. Wszedłem na boisko przy stanie 1:0 dla rywala. Miałem pilnować bardzo szybkiego prawoskrzydłowego. Po pięciu minutach wyrównaliśmy. Przeszliśmy do zmasowanego ataku, ale przy kontratakach chłopak urywał mi się i nie mogłem go dogonić. Nikt mnie za to nie winił, po prostu przyjęliśmy zbyt ofensywną taktykę".
Talent Franka rozkwita wraz z wielkim powrotem Ajaxu na piłkarską mapę Europy w latach 90-tych, za sprawą wspomnianego już Louisa van Gaala i młodego utalentowanego pokolenia holenderskich futbolistów. "W sezonie 1991-1992 zdobyliśmy Puchar UEFA w finale pokonując AC Torino i to był początek wielkich dni Ajaxu. Graliśmy elektryzujący, wyrafinowany technicznie futbol. Półfinał z Genuą był chyba przełomowym momentem - objęliśmy prowadzenie już w pierwszej minucie, by ukończyć mecz z wynikiem 3:2. Ajax na nowo znalazł się na ustach wszystkich kibiców w Europie. Drużyna wciąż się rozwijała. Mieliśmy Bryana Roya i Dennisa Bergkampa, pojawili się Marc Overmars i Clarence Seedorf, w obronie królował Danny Blind. Z roku na rok grałem coraz lepiej. (...) Zaczęto mnie wtedy przezywać "Siata", bo słynąłem wtedy z zakładania siatek przeciwnikom. Robiłem to wyłącznie dlatego, że za późno reagowałem i pozostawało mi wyłącznie to rozwiązanie. Za mało byłem jeszcze doświadczony, ale napastnicy nie spodziewali się takiego zagrania po mnie. Przez pierwsze dwa lata nieustannie zakładałem siaty, ale od jakiś sześciu sezonów już tego nie robię - nauczyłem się myśleć o dwa kroki naprzód przez przeciwnikiem".
Wtedy też rozpoczyna młodszy de Boer reprezentacyjną karierę. Debiutuje w towarzyskim meczu z Włochami rozegranym na Sycylii w 1990, przegranym przez Pomarańczowych 1:0. Wkrótce otrzymuje powołanie na Mistrzostwa Europy w Szwecji w 1992 roku, których nie wspomina jednak dobrze: "Uraz nie pozwolił mi wystąpić w pierwszym meczu, ale pojawiłem się już w starciu z Niemcami, których pokonaliśmy 3:1. Popełniłem jeden błąd - nie upilnowałem przy rzucie rożnym mojego "podopiecznego" Jurgena Klinsmanna i ten strzelił piękną główkę. Skoczył chyba jakieś dwa metry w górę! Kolejną gafę palnąłem w meczu z Danią. Chciałem odkopnąć piłkę od naszego pola karnego, ale nie trafiłem dobrze, w rezultacie podając do Duńczyka. Ten odegrał ją do Laudrupa, Laudrup dośrodkował a Polsen wykończył akcję. Winą za utraconego gola obarczono mnie, a mi się po prostu powinęła noga. Mecz zakończył się remisem 2:2, a w karnych przegraliśmy. Dania zdobyła puchar".
Również MŚ 1994 nie są dobrze wspominane przez Franka: "Doskwierały mi tamtejsze upały i dopiero w meczu 1/8 finału z Irlandią zagrałem dobrze. Ale usiadłem na ławce rezerwowych w ćwierćfinale i nie zagrałem ani minuty". Jego klub za to w tym czasie podbijał europejski futbol klubowy. "Przez półtorej roku byliśmy niezwyciężeni, zdobywaliśmy wiele bramek i graliśmy porywający futbol. Zdominowaliśmy mecz grupowy Pucharu Europy z Milanem w Trieście, wygrywając gładko 2:0. Pomyślałem wtedy, że możemy wspiąć się na sam szczyt. Ponownie spotkaliśmy się z drużyną z Mediolanu, tym razem w wiedeńskim finale i tam rozpoczęło się kilkumiesięczne święto w rodzinie de Boerów. Mecz wygraliśmy 1:0, po golu Kluiverta na 5 minut przed końcowym gwizdkiem, a w czerwcu Ronald ożenił się. Kolejny sezon także należał do udanych. Wygraliśmy Ligę, przegrywając zaledwie trzy mecze. Przegraliśmy jednak finał Ligi Mistrzów z Juventusem. Czułem jednak, że z roku na rok zespół podupadał na europejskiej arenie. Niektórych zawodników trapiły kontuzje i spadek formy, niektórzy, jak Overmars, nie grali w ogóle".
Na Euro '96 Frank de Boer nie wystąpił z powodu kontuzji, i być może dlatego Pomarańczowi wypadli tak blado. Powziął jednak mocne postanowienie pokazania się na następnej wielkiej imprezie, czyli odbywającym się dwa lata później Mundialu we Francji. W meczu z Argentyną , tuż przed zakończeniem meczu popisał się pięknym ponad 40-metrowym podaniem do Bergkampa, który strzelił chyba najładniejszą bramkę turnieju. "Starałem się, jak mogłem we Francji w 1998. Jestem bardzo zadowolony z tego turnieju, dotarliśmy przecież do półfinału. Szkoda, że Ronald spudłował w konkursie rzutów karnych, ale to jest właśnie piłka nożna - raz na wozie, raz pod wozem. W Klubowym Pucharze Świata 1996 w meczu z Gremio Porto Allegre trafił, a tutaj nie. Ktoś musi przecież nie strzelić, inaczej shoot-outy trwałyby wieczność! Ale wiem, że nie było to miłe doświadczenie dla Ronalda. Nie musiałem mu nic mówić, wystarczy nam na siebie spojrzeć i już wiemy, co czuje drugi. Ale wtedy go nieźle zbeształem, lecz po chwili byliśmy znowu najlepszymi kumplami".
Jeszcze przed Coup de Monde 98 bracia de Boer zastanawiają się nad opuszczeniem Ajaxu, mimo że podpisali nowe kontrakty do 2004 roku. Działacze jednak mieli co do nich inne plany. "Miałem 28 lat i czułem, że pora ruszać w drogę. Spytaliśmy z Ronaldem o możliwość transferu, lecz odpowiedzieli nam "nie". Byliśmy bowiem, razem z Edvinem van der Sar'em ostatnimi Mochikaninami wielkiego Ajaxu. Wszyscy zdążyli się już rozjechać. Zespół chciał odbudować się wokół nas, ale my chcieliśmy spróbować czegoś nowego". Piłkarzami interesował się londyński Arsenal, lecz ostatecznie trafili do FC Barcelony". Do dzisiaj ta sprawa psuje relacje obu braci z kibicami Ajaxu, którzy nie pożegnali ich z takimi honorami, jak pozostałych wielkich z 1995 roku.
Obecność do zeszłego sezonu w klubie Brazylijczyka Rivaldo nie pozwalała Frankowi zaprezentować pełni swoich możliwości: "Jestem niezłym wykonawcą rzutów wolnych, ale kiedy przyszedłem do Barcy był tam już Rivaldo. Na Camp Nou jest równy bogom i zawsze podchodzi do rzutów wolnych. W kilku meczach nie grał oczywiście i wtedy mogłem się wykazać, ale niestety nie zdarzało się to często". Przedsmak tego mieliśmy już okazję doświadczyć w sierpniowym meczu eliminacyjnym Ligi Mistrzów z warszawską Legią.
I właśnie na Nou Camp drogi braci zaczynają się coraz bardziej rozchodzić. Ronaldowi najwyraźniej nie dopisywała forma i trapiły go kontuzje. W efekcie tego szybko wypadł z pierwszego składu. "Wiedział, że będzie miał problemy z załapaniem się do pierwszego składu - nie grał za dobrze. Ale dostał kilka szans". W 2000 roku Ronald zdecydował się na transfer do Glasgow Rangers.
Ostatnich dwóch lat Frank nie będzie wspominał miło. Na EURO 2000 przeżył wielki dramat w półfinałowym meczu z Włochami. Dwukrotnie nie potrafił pokonać Francesco Toldo z rzutów karnych! W najważniejszym momencie zawiódł, mimo że w pierwszym meczu z Czechami pewnie strzelił "jedenstkę" i to w końcówce meczu. 5 maja 2001 roku spadł na niego jeden z największych ciosów w piłkarskiej karierze - oskarżono go o stosowanie niedozwolonego dopingu (nandrolon). Początkowo zdyskwalifikowano go na 1 rok. Nie przyznał się do winy i z pomocą swego teścia - prawnika Roba Cohena toczy boje z UEFA o oczyszczenie swego dobrego imienia. Efektem tego było skrócenie kary do 2 miesięcy. Jeśli dodać do tego klęskę w eliminacjach MŚ 2002 i kryzys FC Barcelona, to mamy pełny obraz złej passy Franka w tych latach.
29 marca 2003 roku został pierwszym piłkarzem holenderskim, który wystąpił w reprezentacji 100 razy. W 2003 roku zaskoczył wszystkich podpisaniem dwuletniego kontraktu z Galatasaray Stambuł. Z Barcą rozstał się rozżalony, gdyż obiecywano mu automatyczne przedłużenie umowy, jeśli rozegra odpowiedznią ilość meczów. Frank spełnił ten wymóg, ale nowy prezydent klubu Joan Laporta postanowił się rozstać. Wybrał Turcję, mimo propozycji z Anglii (Blackburn Rovers, Birmingham City, Newcastle United) oraz powrotu do Ajaxu. W Turcji zagrał tylko pół sezonu. Klub przeżywał trudności finansowe i starał się pozbyć najbardziej kosztownych graczy. Trafił do Glasgow Rangers, gdzie znów spotkał się ze swoim bratem. Po zakończeniu sezonu 2003/04 przeniósł się do Kataru na piłkarską emeryturę. Ostatni mecz w reprezentacji rozegrał na ME w Portugalii.
Post został pochwalony 0 razy
|
|